Polskie władze powinny zaprzestać działań zmierzających do podważenia praw reprodukcyjnych i osłabienia ochrony przed przemocą ze względu na płeć. Powinny one zobowiązać się do ochrony obrończyń praw człowieka, które od czasu decyzji z października 2020 r. spotykają się z ciągłymi groźbami i atakami. Nasilające się od 9 października groźby śmierci kierowane pod adresem Marty Lempart, współzałożycielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i celu wielokrotnych ataków za przewodzenie demonstracjom popierającym legalną aborcję i prawa kobiet, doprowadziły do objęcia jej osoby ochroną policyjną podczas wystąpień publicznych.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego wyrządza nieprzewidywalne szkody kobietom i dziewczętom – zwłaszcza tym, które są ubogie, mieszkają na wsi lub są marginalizowane. "
Godność, wolność i zdrowie osób w ciąży są zagrożone, ponieważ ich własny rząd odmawia im dostępu do niezbędnej opieki w zakresie zdrowia reprodukcyjnego}
Wspomniane organizacje to Abortion Support Network, Amnesty International, Center for Reproductive Rights, CIVICUS, Federa, FOKUS, Human Rights Watch, International Campaign for Women’s Right to Safe Abortion, Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka (FIDH), International Planned Parenthood Federation-European Network, MSI Reproductive Choices, Le Planning Familial, Riksförbundet för sexuell upplysning/Szwedzkie Stowarzyszenie na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych, oraz Strajk Kobiet.
Polski Trybunał Konstytucyjny, którego niezawisłość i legitymacja zostały poważnie naruszone, jest powszechnie uznawany za instytucję politycznie zależną. 22 października 2020 r. TK ogłosił, że aborcja z powodu „ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z konstytucją. Rząd wniósł sprawę do Trybunału po tym, jak parlament nie zdołał przyjąć ustawy o takim samym skutku. Orzeczenie weszło w życie 27 stycznia 2021 r.
Tym samym wyeliminowana została jedna z niewielu legalnych przesłanek do aborcji w ramach już i tak wysoce restrykcyjnego polskiego prawa. Przed wydaniem orzeczenia ponad 90 proc. z ok. 1 000 legalnych zabiegów aborcji rocznie w Polsce było dokonywanych właśnie z tego powodu. Orzeczenie zostało wydane w momencie, gdy ograniczenia związane z pandemią Covid-19 sprawiły, że podróże w celu uzyskania opieki zdrowotnej stały się zbyt skomplikowane i kosztowne. Decyzja TK wywołała największe od dziesięcioleci protesty społeczne w Polsce, którym przewodziły obrończynie praw człowieka.
Aktywiści i grupy broniące praw kobiet donoszą, że orzeczenie TK wywołało silny efekt mrożący, ponieważ osoby starające się o aborcję i pracownicy służby zdrowia obawiali się reperkusji. Organizacja Aborcja Bez Granic, która pomaga kobietom w krajach europejskich, gdzie aborcja jest nielegalna lub dostęp do niej jest mocno ograniczony, poinformowała, że 17 000 kobiet w Polsce skontaktowało się z nią w ciągu sześciu miesięcy od wydania orzeczenia w sprawie pomocy w dostępie do aborcji, i że nadal otrzymuje około 800 telefonów miesięcznie.
Federa, polska organizacja działająca na rzecz zdrowia reprodukcyjnego i praw reprodukcyjnych, poinformowała o przeprowadzeniu około 8 100 konsultacji w ciągu 11 miesięcy od wydania orzeczenia, czyli trzy razy więcej niż w analogicznym okresie w poprzednich latach. Konsultacje te obejmowały telefony na infolinię oraz ponad 5 tys. e-maili dotyczących dostępu do aborcji oraz innych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego.
Od czasu dojścia do władzy partii Prawo i Sprawiedliwość w 2015 r. polski rząd wielokrotnie podejmował działania w celu dalszego ograniczania zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz praw w tym zakresie, w tym poprzez wspieranie projektu ustawy o całkowitym zakazie aborcji z 2016 r., który parlament odrzucił po masowych protestach społecznych. Rząd poparł również projekt ustawy, złożony przez ultrakonserwatywną grupę, który zasadniczo kryminalizuje kompleksową edukację seksualną. Prace nad projektem toczą się w komisji od kwietnia 2020 roku. Projekty te są „inicjatywami obywatelskimi”, które wymagają podpisów obywateli, aby mogły zostać rozpatrzone.
We wrześniu 2021 roku ta sama grupa złożyła w sejmie kolejny obywatelski projekt ustawy „Stop aborcji”. Zgodnie z projektem aborcja na każdym etapie byłaby uznawana za zabójstwo, a kobiety dokonujące aborcji i wszyscy, którzy im pomagają, podlegaliby sankcjom karnym w postaci kary do 25 lat więzienia. Projekt ustawy jest popierany przez Fundację Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, która jest organizacją ultrakonserwatywną, antyaborcyjną i anty-LGBTI.
Organizacje broniące praw kobiet i parlamentarzyści opozycyjnej partii Lewica zbierają podpisy pod obywatelskim projektem ustawy „Legalna aborcja. Bez kompromisów”, który zezwalałby na aborcję bez ograniczeń co do przyczyny do dwunastego tygodnia ciąży. Dopuszczałby on aborcję po 12. tygodniu w przypadku zagrożenia zdrowia psychicznego lub fizycznego osoby w ciąży, niemożliwej do utrzymania ciąży lub ciąży będącej wynikiem gwałtu lub kazirodztwa.
Liczne przykłady dowodzą, że prawa ograniczające lub kryminalizujące aborcję nie eliminują jej, ale raczej skłaniają ludzi do dokonywania aborcji za pomocą środków, które mogą zagrażać ich zdrowiu psychicznemu i fizycznemu oraz ograniczać ich autonomię i godność. Komitet Praw Człowieka ONZ stwierdził, że w ramach obowiązku ochrony prawa do życia kobiet w ciąży, państwa nie powinny stosować sankcji karnych wobec osób poddających się aborcji ani wobec podmiotów świadczących usługi medyczne, które im pomagają.
W lipcu br. Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz) ogłosił, że zajmie się skargami polskich kobiet, które mogą być ofiarami naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności w związku z wyrokiem aborcyjnym Trybunału Konstytucyjnego. Polski rząd nie zastosował się skutecznie do poprzednich wyroków ETPCz dotyczących dostępu do legalnej aborcji, pomimo wielokrotnych wezwań i marcowego wyroku Komitetu Ministrów Rady Europy.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości obrał sobie również za cel organizacje i działaczy na rzecz praw kobiet. Aktywiści twierdzą, że retoryka rządowa i kampanie medialne oczerniające ich i ich pracę sprzyjają dezinformacji i nienawiści, co może zagrażać ich bezpieczeństwu. Kilkoro obrońców praw kobiet zostało zatrzymanych lub postawiono im zarzuty karne, określane przez nich samych jako motywowane politycznie, za działania podczas protestów po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. W lutym i marcu aktywiści otrzymali wiele gróźb bombowych i śmierci za swoje poparcie dla praw reprodukcyjnych, ale twierdzą, że w wielu przypadkach policja zminimalizowała zagrożenia bezpieczeństwa i albo nie wszczęła dochodzenia, albo nie prowadziła ich skutecznie. Nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za te pogróżki. Policja wszczęła dochodzenie i aresztowała jednego mężczyznę w związku z groźbami śmierci kierowanymi przez internet pod adresem Marty Lempart przed jej planowanym wystąpieniem na proteście 11 października, i obecnie zapewnia jej ochronę podczas wydarzeń publicznych.
Rząd osłabił wysiłki na rzecz walki z przemocą ze względu na płeć, także poprzez zainicjowanie wycofania się Polski z przełomowej europejskiej konwencji w sprawie przemocy wobec kobiet, tzw. Konwencji Stambulskiej. Rząd skierował konwencję do politycznie zależnego Trybunału Konstytucyjnego w celu weryfikacji ze względu na zawartą w niej definicję płci. Kampanie przeciwko równości płci zostały wykorzystane do ataków na prawa kobiet i prawa lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych oraz tych, którzy je wspierają.
– Skrajne ograniczenia dotyczące aborcji są częścią szerszego ataku polskiego rządu na prawa człowieka, w tym prawa kobiet i prawa osób LGBTI, oraz na rządy prawa – powiedziała Marta Lempart, współzałożycielka Strajku Kobiet. – Powinno to stanowić sygnał alarmowy dla wszystkich Europejczyków – to dzieje się na ich własnym podwórku, podczas gdy europejskie rządy twierdzą, że są liderami w kwestii praw kobiet i wartości demokratycznych – dodała.
Rocznica wydania wyroku antyaborcyjnego przypada w czasie rosnących napięć między polskim rządem a Unią Europejską po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 7 października, który odrzucił nadrzędny charakter prawa unijnego. Nastąpiło to po serii orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE, w których stwierdzono, że osłabianie niezawisłości sądów przez polski rząd narusza prawo UE. Komisja Europejska stwierdziła, że „nie zawaha się skorzystać ze swoich uprawnień” wynikających z traktatów UE, aby zapewnić stosowanie prawa unijnego i ochronę praw obywateli.
Polski rząd powinien uchylić ograniczenia praw reprodukcyjnych i zapewnić, że prawa te, w tym prawo do dostępu do bezpiecznej aborcji, są przestrzegane zgodnie z prawem międzynarodowym. Rząd powinien również zaprzestać ataków na prawa kobiet i obrońców praw człowieka oraz zakończyć działania zmierzające do podważenia praworządności, demokracji i praw człowieka.